Spekulacja prawami byłych właścicieli jest moralnie uzasadniona

Wieści z frontu walki ze spekulacją i wyzyskiem: jak donosi prasa, rzekomo liberalna partia rządząca przygotowuje ustawę reprywatyzacyjną (idea słuszna), która ma zapewnić restytucję mienia lub odszkodowanie dla właścicieli i ich spadkobierców ale już nie dla “spekulantów” czyli osób, które w celach zarobkowych nabywają prawa do nieruchomości a potem same je “odzyskują” od obecnych posiadaczy lub pobierają odszkodowania. Mowa tu oczywiście głównie o nieruchomościach zabranych właścicielom bez odszkodowania przez władze komunistyczne.

Jak rozumiem, sentyment przeciwko spekulantom opiera się na założeniu, że oni nie mają “moralnego prawa” do tych nieruchomości. To są zwyczajni cwaniacy, którzy żerują na trudnej sytuacji byłych właścicieli lub ich spadkobierców i za grosze nabywają od nich prawa warte dużo więcej, w ten sposób bogacąc się na ludzkiej krzywdzie. Miasto (państwo) musi płacić spekulantom, a prawdziwi właściciele zostają z ochłapami.

To rozumowanie opiera się na szeregu nieporozumień i prowadzi do błędnej konkluzji. Wbrew, jak mniemam, dość powszechnej opinii, działalność „spekulantów” nie jest niemoralna. Wręcz przeciwnie, wyłączając sytuacje oszustwa, to dzięki spekulantom ofiary komunizmu i ich spadkobiercy mogą obecnie uzyskać taką kompensację, jaka w ich sytuacji jest możliwa. Jeśli byli właściciele i ich rodziny odzyskują mniej niż powinni (niż zostało im zabrane) to jest to wina państwa, a nie spekulantów.

Nie wchodząc w prawne szczegóły, obecnie część byłych właścicieli ma możliwość dochodzenia na drodze prawnej zwrotu nieruchomości lub odszkodowania. Nie jest to jednak proste, wymaga czasu i pieniędzy, gdyż to domagający się reprywatyzacji musi udowodnić swoje prawa. W interesie miasta jest przedłużanie procedur, szukanie formalnych braków w dokumentacji i stosowanie wszystkich innych chwytów, by tylko nie tracić „swojego” majątku.

Część byłych właścicieli lub ich spadkobierców posiada wystarczające środki (w tym wiedzę i czas), by osobiście dochodzić swoich praw. Część zwraca się do prawników specjalizujących się w tego typu roszczeniach, co też potrafi być kosztowne. Część jednak nie ma wiedzy, pieniędzy lub czasu na pierwszą lub drugą drogę. To im właśnie sprawiedliwość, w takim zakresie w jakim to jest możliwe w obecnej sytuacji, zapewniają spekulanci.

Spekulant, dążąc do zysku, musi po pierwsze znaleźć osoby, którym mogą przysługiwać roszczenia i je o tym poinformować (w ten sposób rozwiązując problem wiedzy). Jest to sprawa niebanalna, gdyż spadkobiercy mogą być rozproszeni po świecie i nie mieć pojęcia o możliwości uzyskania kompensacji za mienie zagrabione ich rodzinom. Ciekawe kto jest bardziej efektywny w znajdowaniu uprawnionych, miasto czy spekulanci?

Spekulant również, jak każdy przedsiębiorca, inwestuje własne środki na każdym etapie (poszukiwanie spadkobierców, wykupienie roszczeń i ich dochodzenie) nie mając pewności zwrotu na inwestycji. Twierdzenie, że spekulanci płacą spadkobiercom mniej niż ich prawa są „warte” to czysta demagogia. Te prawa są warte tylko tyle ile ktoś gotów jest za nie zapłacić, a to jest funkcją ryzyka, kosztów i motywacji (tak, bez perspektywy zysku nikt by się w tę działalność nie angażował).

Gdyby nie spekulanci, część właścicieli lub spadkobierców, w obecnych warunkach (czyli w rzeczywistości, a nie fantazjach polityków), nie miałaby żadnej kompensacji. Sam ten fakt wystarczy do moralnego uzasadnienia spekulacji.

Na koniec warto wspomnieć o jednej drobnej kwestii. Jeśli jest moralne by spadkobiercy właścicieli „odzyskiwali kamienice” to dlaczego ma być niemoralne, by mogli oni swobodnie decydować o dysponowaniu swoimi prawami zanim odzyskają te kamienice?

Related